
Całe mnóstwo tu świetnych utworów, jak choćby „Loaded”, tytułowy „System”, beztroski „Dumb”, czy niezwykle interesująca piosenka „Immaculate”, z niesłychaną wręcz muzyczną przestrzenią, przywodzącą na myśl „Stranger In Moscow” Michaela Jacksona. W czym jednak tkwi „problem”? Cóż, piosenki o takim stopniu trudności i komplikacji wokalnej mogłyby z powodzeniem wykonywać Britney Spears lub Madonna, u których śpiew nie jest największą zaletą. Jednak rzeczy takich nie wypada podejmować Sealowi, który – jak wiadomo nie od dziś – obdarzony jest jednym z najpiękniejszych głosów w historii muzyki rozrywkowej.
Dzięki Bogu ktoś, kto tworzył „System” zdołał otrząsnąć się z głośnych beatów towarzyszących utworom i pozwolił zaśpiewać artyście dwie ballady – piękne „Wedding Day” w duecie z Heidi Klum oraz zupełnie fenomenalne „Rolling”. Takiego Seala kocham i mogę słuchać dnie i noce.
Mimo, że „System” to kawał dobrego dyskotekowego grania, jest to najsłabszy album w karierze Brytyjczyka. Ale czy facetowi z takim głosem da się nie przebaczyć?
Seal
"System"
Warner Brothers/Elektra/Atlantic, 2007